niedziela, 4 maja 2014

Misz-masz~!

Czas leci, biegnie, pędzi gdzieś przed siebie. Wszystko się zmienia. I wiosna już przyszła.


  • Minimalizm. W jakiś sposób, w jakiejś formie, jakimś cudem bardzo do mnie przemawiający. Muzyka idealna do wyciszenia się, przynajmniej dla mnie. Uspokaja lepiej niż melisa. (Btw melisa jest do niczego, nie działa. Ale smakuje całkiem nieźle, więc dalej piję.)


I utwór, na punkcie którego szaleje część świata. Nie lubię podążać za tłumem, ale w tym jednym wypadku mogę zrobić wyjątek. (Nie tylko w tym jednym, ale ćśś.) Hobbita co prawda jeszcze nie oglądałam, ale mam w planach. Jest gdzieś na niekończącej się liście rzeczy do zrobienia w czasie bliżej niesprecyzowanym, ale na pewno nie teraz.

  • Kolejna rzecz podbijająca internet. 2048. Idiotycznie prosta gra, która sprawia, że po pięciu minutach zauważam, że minęło pół godziny. Och, mogę się pochwalić nietypowością - cyferki są strasznie nudne. Gify są o wiele bardziej zabawne, szczególnie kiedy gra się po raz pierwszy. Tak czy inaczej wersja z Andrew ScottemLarą Pulver rządzą. Amen.
  • Stała się rzecz straszna. Polubiłam Johnlocki.
    *wróciłam do swojego pierwszego shipu
    Tak czy inaczej to: Jeszcze raz z uczuciem jest absolutnie kochane, urocze, fluffiaste do granic możliwości i naprawdę zabawne. Choć po prawdzie płuca ze śmiechu wypluwałam przy tym: Wymiana kulturowa
  • Krótkie playlisty mają to do siebie, że co chwilę (czytaj: co pół godziny) trzeba się odrywać od aktualnego zajęcia i improwizować następną. Koniec! Prawie dwie godziny muzyki typu indie, podobno. Nie wnikam, jak się to cudo nazywa, niech brzmi w słuchawkach. Prawie dwie godziny. Ta-dam!
  • Iii zaczynam być fanką teorii spiskowych! Albo i nie. Ale naprawdę bardzo, bardzo podoba mi się wszystko to, co fandom wykombinuje na podstawie serialu, nawet jeśli to czasami tylko sekundy całości. Długi post dotyczący Jimowego "I O U" z The Reichenbach Fall. Jestem pełna podziwu dla pracy włożonej w przygotowanie i opisanie.
  • Jeszcze nie próbowałam, ale mam ochotę przez samo patrzenie na zdjęcia. Dostałam przepis od A. i poleca, więc czemu nie? Cupcakes!
  • Próbowałam za to pizzy. Miałam zrobić zdjęcia moim dziełom (sztuk dwie), ale zapomniałam, a kiedy już sobie przypomniałam, nie było czego fotografować. Ale ciasto wyszło dobre. Na wierzchu wylądował sos pomidorowy, papryka, pomidory, czarne oliwki, podsmażone pieczarki, szynka, cebula, tona przypraw i starty ser. To był pyszny, sobotni obiad. Coś mi się wydaje, że pizza będzie się pojawiała w naszym menu częściej.
  • I cóż mogę poradzić, moja miłość do Jima jest po prostu niezdrowa. A ten fanfick bardzo, ale to bardzo mi się podoba. Oto on: Origin Stories [ANG]
  • Nie byłabym sobą, gdybym nie rzuciła tu jakimś fanvideo, prawda? Zatem niech tradycji stanie się zadość! Najlepiej w sztukach dwóch.






Misz-masz, jak już wspominałam gdzieś w okolicach tytułu. (Czyli czuję się jak w domu.)


~Kurumi

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz